To jak się w końcu mówi: Iran czy Irak? – to puenta dowcipu, który kojarzy mi się trochę ze sformułowaniem „agencja piar”. Zupełnie niesłusznie, ponieważ takie podejście do tematu to jeden z tzw. błędów poznawczych znany jako klątwa wiedzy (tendencja do niezdawania sobie sprawy, że ktoś może nie posiadać takiej wiedzy jak my). Osoba niepracująca w marketingu, słysząc o usługach pijarowych świadczonych przez agencję pijar (taka pisownia również jest spotykana), nie musi mieć obowiązku znania oraz rozumienia anglojęzycznych terminów charakterystycznych dla danego sektora gospodarki. Obowiązkiem agencji PR jest jednak rzetelnie wprowadzić taką osobę do swojego świata, tak by czuła się tu maksymalnie bezpiecznie i komfortowo.
Zarówno fraza agencja piar jak i fraza agencja pijarowska jest (w różnych konfiguracjach) wpisywana w pole wyszukiwania Google prawie tysiąc razy w miesiącu. Jest to dowód na to, że to specyficzne spolszczenie funkcjonuje w mowie codziennej. Cóż… nie da się ukryć, że zapożyczenia z innych języków istnieją w polszczyźnie tak długo, jak ma miejsce zjawisko wymiany z innymi kulturami, narodami, a tym samym innymi językami. Z perspektywy historycznej, jako pierwsze przychodzą mi do głowy średniowieczne zapożyczenia związane z chrześcijaństwem, głównie z łaciny. Dalej obserwowaliśmy jak nasz język zmieniał się pod wpływem tzw. makaronizmów, a także barbaryzmów (od bárbaros „barbarzyńca”). W tamtym czasie zarówno na literaturę, jak i mowę potoczną duży wpływ miały rownież takie języki jak włoski, francuski, niemiecki czy czeski. Pod koniec XX wieku mamy jednak globalną tendencję do rozpowszechniania się terminów zapożyczonych z języka angielskiego. Czasem oryginalne zwroty, jak np. PR, ulegają spolszczeniu i tak pojawił się w przestrzeni publicznej termin agencja pijarowska. Tak naprawdę nie jest istotna pasowania tego słowa, tak długo jak znamy poprawne znaczenie i zakres tego terminu.
Czym jest i jak działa agencja pijarowa?
W tym miejscu chyba nie będzie dla nikogo zaskoczeniem stwierdzenie, że agencja pijarowska posiada takie same kompetencje jak agencja public relations. W XXI wieku możliwości komunikacyjne są jednak tak duże, że możemy śmiało stwierdzić, iż agencja agencji nierówna, a skuteczność marketingowa wymaga od firmy zajmującej się PR, także kompetencji w zakresie digital czy obsługi kampanii reklamowych. W klasycznym ujęciu agencja pijarowska zajmuje się budowaniem wizerunku przedsiębiorstw oraz relacjami z mediami i otoczeniem biznesowym. By zadania te były realizowane skutecznie, poza kompetencjami komunikacyjnymi i strategicznymi, potrzebne są również umiejętności związane z zarządzaniem marką w social media, obsługą narzędzi reklamowych w obrębie różnych platforma (Facebook, Instagram, LinkedIn…), pozycjonowaniem stron internetowych z wykorzystaniem tekstów PR (tzw. SEO PR) czy analityką internetową oraz biznesową, by profesjonalnie mierzyć efekty podejmowanych działań i lepiej alokować budżety reklamowe.
Szukając agencji public relations trzeba więc dość dobrze znać swoje potrzeby, możliwości i ograniczenia, by trafić na partnera dopasowanego do naszych wymagań. Na przykład Tower Group specjalizuje się w usługach PR, które wzbogacamy o marketing cyfrowy realizowany w ramach Tower Digital oraz storytelling kreowany przez markę Conversacja by Tower. Mamy też swoje branżowe specjalizacje: budownictwo, architektura, przemysł, produkcja, technologia. Znamy język jakim posługują się te sektory gospodarki, terminologię, a także organizacje branżowe, dziennikarzy i media z tych obszarów.
Agencja piar, a ustawa o ochronie języka polskiego
Pamiętam jak w okolicach 1990 roku na ulicach panowała ożywiona dyskusja czy w związku z planowanym ustawodawstwem w Polsce na dezodoranty Old Spice będziemy musieli mówić Stara Przyprawa. Było to oczywiście ogromne uproszczenie, gdyż specjaliści od marketingu na pewno wymyśliliby bardziej kreatywne i czarujące tłumaczenie, np. „pradawny aromat”. Niemniej jednak stale podejmowane są działania, które mają na celu ochronę języka polskiego przed obcymi wpływami. Jedną z takich prób naszych parlamentarzystów na tym obszarze jest ustawa o ochronie języka polskiego, która weszła w życie w maju 2000 roku. W jej preambule wielokrotnie podkreślane jest znaczenie języka jako „elementu narodowej tożsamości”, która powinna być chroniona w dzisiejszym procesie globalizacji. Wspomniana ustawa miała na celu przyczynić się do poprawnego używania języka i doskonalenia sprawności językowej, a także do zahamowania wulgaryzacji i brutalności języka. Jakie są jeje efekty… jak widzimy i słyszymy na codzień raczej nikłe, co wynika z ogólnego i postulatywnego charakteru tego aktu prawnego. Plus jest taki, że w skutek wprowadzenia ustawy, na chwilę rozgorzała dość ożywiona dyskusja na temat dbałości o kulturę słowa. Dwadzieścia lat później widzimy, że na anglicyzmy jesteśmy raczej skazani i chyba już nikt nie będzie podejmował prób ich zwalczenia.